Hawaje 2017 (część 3)
Hawaje… czy to jest miejsce warte zobaczenia? Zapraszam do przeczytania trzeciej i ostatniej części relacji z naszej podróży po Hawajach. Było tam tak dużo do zwiedzenia, że nie dało się tego, niestety, opisać w jednym artykule. Drugi tydzień pobytu na Hawajach był równie intensywny i ciekawy jak pierwszy. Przedstawię Wam to co w drugim tygodniu udało nam się zobaczyć, a co, niestety, nie.
Spis treści
Waimanalo Beach
Jest to najdłuższa plaża na całym Oahu. Ma około 6,5 km długości i ciągnie się aż do gór Koalau. Zdawać by się mogło, że taki krajobraz powinien przyciągać rzesze turystów, ale nie. Są pustki. Zauważyłam, że turyści, którzy przyjeżdżają na Hawaje, preferują miejsca, gdzie są duże fale (do surfowania) i miejsca, gdzie organizowane są liczne imprezy (na przykład plaża Waikki). W pozostałych miejscach można cieszyć się ciszą i spokojem. To jest właśnie to, co lubimy.
Manoa Falls
Uroczy wodospad, do którego droga biegnie przez błotnistą dżunglę. Warto mieć więc dobre buty, bo łatwo jest tu się poślizgnąć. Jeśli jesteś z małym dzieckiem to od razu uprzedzam, że wózkiem nie da się tam wjechać. Dlatego radzę przed wyprawą zaopatrzyć się w chustę lub jakieś nosidełko. Droga jest trudna (my byliśmy tam zaraz po deszczu, więc mieliśmy jeszcze ciężej), ale widok 50-metrowego wodospadu wynagrodził nam całe nasze zmęczenie, był urzekający.
Wejście na miejsce widokowe było bezpłatne.
Są dwa parkingi przy wejściu do dżungli: jeden płatny, drugi nie. Oczywiście wybraliśmy ten drugi. 😉
Diamond Head
Hawaje to archipelag pochodzenia wulkanicznego. Z tego względu wulkany są tu dużą atrakcją turystyczną, a najbardziej znanym i tłumnie odwiedzanym przez turystów jest właśnie Diamond Head. Tę nazwę zawdzięcza brytyjskim żeglarzom, którzy po dotarciu tu w XIX wieku, pomylili osadzone w skale kalcyty ze złożem diamentów. Ostatnia erupcja wulkanu była 150 000 lat temu. Ten wygasły wulkan to jeden z symboli Hawajów, dlatego koniecznie musieliśmy ten punkt „zaliczyć”.
Wejście na samą górę nie jest możliwe z wózkiem, bo są schody. Dlatego po raz kolejny ratowała nas chusta (dziękujemy Beata!!!). Zamieszczona jest tam informacja, że wejście na wulkan zajmuje 1.5-2 godziny. My weszliśmy w około 40 minut, z powrotem szybciej. Turystów jest dużo i warto zabrać ze sobą wodę oraz kurtkę przeciwdeszczową, bo pogoda bywa bardzo zmienna.
Widoki oczywiście są piękne i polecam bardzo te miejsce.
Wejście darmowe. Parking także bezpłatny.
Lanai Lookout
Jest to jeden z głównych punktów widokowych na wybrzeżu. Znajduje się przy autostradzie Kalanianaole w części południowo-wschodniej. Jest to ponoć dobry punkt do oglądania wielorybów w miesiącach zimowych (grudzień-marzec), więc warto zaopatrzyć się w lornetki. Nam, niestety, nie było dane tych wspaniałych zwierząt zobaczyć. Mimo wszystko, trzeba tam pojechać. Samo skaliste wybrzeże jest piękne. Obok tego punktu znajduje się zatoka Hanauma Bay. Niestety, było tam tylu turystów, że służby porządkowe nie wpuszczały wciąż nadjeżdżających.
Lanikai Beach
Nazwa Lanikai oznacza “niebiańskie morze”. Nie ma tu ogólnie dostępnego parkingu, a w pobliżu nie ma takich obiektów, jak toalety. i prysznice. Brakuje także ratowników. Plaża jest popularnym miejscem do robienia sesji zdjęciowych, głównie ślubnych, które mieliśmy okazję zobaczyć. Była to plaża na Hawajach, która najbardziej mi się podobała, choć nadal daleko jej do tych, które oglądałam na Karaibach. Plaża ta posiada bardzo miękki, drobny, czysty, biały piasek i ponoć jest regularnie oceniana jako jedna z najlepszych plaż w USA.
Centrum Kultury Polinezji
Niestety nie byliśmy w samym środku, gdyż ceny były odstraszające. Zresztą zobaczcie sami…
Pocieszające było to, że na zewnątrz (przed kasami biletowymi) też można zobaczyć co nieco i poznać trochę historii Hawajów. Dla tych, którym nie jest straszna cena, pokrótce napiszę, że jest to, według przewodników, „żywe muzeum”. Można tam zobaczyć tradycyjne domy, zwyczaje, ubiory. Każdego wieczoru odbywa się pokaz, w którym artyści przedstawiają międzykulturowy charakter Polinezji, np. poprzez prezentowanie tradycyjnych tańców. Myślę, że może być to ciekawe.
Haiku Stairs
To jedno z najbardziej niesamowitych miejsc na Hawajach, które, niestety, też nie było nam dane zobaczyć. 🙁 Zwane są „schodami do nieba” i od ponad 30 lat szlak ten jest zamknięty. Mimo wysokich kar za próby złamania zakazu, do ostatniego dnia planowaliśmy tam wejść. Jednak okazało się, że trzeba by było jechać przed piątą rano, bo chwilę później przyjeżdża ochrona i pilnuje tego miejsca do późnych godzin wieczornych. Wysoka kara, dużo patroli, wczesna godzina, dzieci… Było za dużo argumentów przeciw tej wyprawie i, niestety, musieliśmy odpuścić i z tego pomysłu zrezygnować.
Co to za miejsce?
Schody zainstalowano podczas II wojny światowej. Prowadziły one na szczyt Puu Keahiakahoe przez las porastający zbocza pasma Koolau oraz zapewniały żołnierzom dostęp do stacji radiowo-nadawczej. Mają ponad 3000 stopni i sprawiają wrażenie jakby się szło do nieba.
Jest niewielka nadzieja, że w końcu władze otworzą schody dla turystów. Organizacja non-profit Friends of Haiku Stairs (Przyjaciele Schodów Haiku), która zajmuje się konserwacją “Schodów do nieba”, chce naprawić wszystkie zniszczenia, zabezpieczyć szlak i udostępnić go dla ruchu turystycznego. Ponoć wstęp miałby kosztować zagranicznych turystów 100$, a Hawajczyków tylko 10$. Uważam, że ten podział jest niesprawiedliwy, ale patrząc na zdjęcia i filmy z tego miejsca, warto wydać nawet te 100$. Póki co, władze Oahu nie są temu pomysłowi przychylne.
Hawaje, a jedzenie
Tu to mogę się rozpisać. 😉 Po raz pierwszy w życiu, będąc na wyjeździe, nie jadłam w żadnej restauracji, a o rybce to już nie wspomnę… Przede wszystkim, będąc na wielu hawajskich plażach nie napotkałam ŻADNEJ restauracji, knajpki, czy nawet budki z jedzeniem (pomijając te nieszczęsne i komercyjne Wakkiki – o tym miejscu pisałam w drugiej części relacji – TUTAJ). Nie było nawet gdzie kupić wody, czy loda. Po to wszystko trzeba było jechać do oddalonego o parę kilometrów marketu.
My szczęśliwie mieliśmy świetnie wyposażoną kuchnię, więc codziennie jedliśmy późne obiado-kolacje. Zakupy robiliśmy w marketach. Naprawdę, do tej pory nie wiem jak tam ludzie się odżywiają. Chyba samymi chipsami… Będąc w wielkim markecie Wolmarkt, natrafiliśmy na parę (dosłownie PARĘ) skrzynek warzyw i owoców. Chleb był tylko tostowy. O mięsie nie wspomnę… ledwo znaleźliśmy mięso mielone, czy filet z kurczaka. Gdybyśmy nie wzięli trochę jedzenia z domu (z Polski) to nie wiem jak byśmy przeżyli. Tak więc jeśli macie zamiar tam polecieć to radzę wziąć jak najwięcej prowiantu. W sklepach ceny są wyższe niż w Polsce, choć nie mocno drastycznie.
Podsumowując, cieszę się, że byłam na Hawajach. Każda podróż jest ciekawa i wzbogacająca w doświadczenia. Oahu przejechaliśmy wzdłuż i wszerz. Byliśmy chyba na każdej plaży i prawie w każdym miejscu, które można na wyspie zobaczyć. Nie jest to jednak miejsce, do którego będę wracała, chyba, że na inna wyspę, o ile trafi się znowu tak niska cena biletów. Uważam, że Hawaje mają na pewno swój urok. Jest to miejsce, które zobaczyć zdecydowanie trzeba!
ALOHA!
Inne…
Pierwszą część relacji znajdziecie TUTAJ.
Drugą część relacji znajdziecie TUTAJ.
Filmik z podróży w formie teledysku znajdziecie TUTAJ.
2 komentarze
Rad
Hej, co do schodów do nieba nam udało się wejść mijając strażnika i patrol policji. Zaczynaliśmy wspinaczkę około 10 rano 🙂 relacja na kanale Radventure na Youtube. Pozdrawiam
Zalatana Rodzinka
Zazdroszczę. My spasowaliśmy. Byliśmy z dwójką dzieci, kto by się nimi zajął jakbyśmy trafili do aresztu. 😀 Hahaha!