
Arkadia – Palawan
Podczas naszej wycieczki po Filipinach kilka cudownych dni spędziliśmy na wyspie Palawan. Ten uroczy czas zawdzięczamy niecodziennemu miejscu, w którym się zatrzymaliśmy. I tu niespodzianka – to nie był filipiński skansen ani pięciogwiazdkowy hotel, a stworzona przez naszego rodaka „polska wioska”. Tomasz wraz ze swoją rodziną prowadzi Arkadię (Arkadia Eco Resort Underground River), miejsce, które każdego obieżyświata rzuci na kolana. Do tego bonus dla Polaków – wsparcie udzielane przez słowiańską duszę w środku dzikiej dżungli. To niezbyt powszechne zjawisko.

Spis treści
Historia powstania Arkadii
Tomasz jest niezwykle aktywnym globtroterem. Zjeździł pół świata zanim trafił w roku 2015 na Filipiny. Miał szczęście – zatrzymał się u Polaków, którzy są założycielami projektu „Ucieczka Do Raju” (link do nich – TUTAJ). Idee, z którymi się tam zetknął były inspiracją do przeprowadzki na Archipelag Filipiński i stworzenia własnego „raju” – ARKADII.


Spośród bez mała siedmiu tysięcy wysp wybrał Palawan uznawaną przez wielu za najpiękniejszą wyspę na całych Filipinach. Wydzierżawił działkę przy Panaguman Beach niedaleko miasteczka Sabang i tam zbudował drewniane domki, w których zamieszkał i przyjmuje gości. W końcu, w roku 2017 do Arkadii przeprowadziła się jego cała rodzina – żona i 2-letni synek – Jaś.

Gdzie to jest?
Kompleks domków położony jest przy urokliwej plaży niedaleko Podziemnej Rzeki Puerto Princesa, o której pisaliśmy (TUTAJ). Do Arkadii można dotrzeć jedynie łódką z portu Sabang.

Rejs do „polskiej wioski” trwa około pół godziny. W tę podróż trzeba się wybrać dość wcześnie – przed zmrokiem, gdyż później łódki już nie pływają. Niestety, do ośrodka nie można dotrzeć drogą lądową. Arkadię z trzech stron otacza gęsta dżungla, więc droga wodna jest jedynym drożnym szlakiem.
Idea miejsca i szczegóły techniczne
To miejsce jest inne od dotychczas odwiedzanych przez nas obiektów noclegowych. Jego wyjątkowość przejawia się głownie w położeniu. Błękitne morze, nieprzenikniona i tajemnicza dżungla – totalna ucieczka od hałaśliwej cywilizacji, dająca w zamian relaks i wyciszenie. Do tego właściciele stawiający na pierwszym miejscu ekologię. Życie w zgodzie z naturą to ich sztandarowe hasło. Faktycznie, domki zbudowano z naturalnych materiałów, dostępnych na Palawan. Jako budulec wykorzystano: bambus, liście palmowe, czy drewno. Dzięki temu, domki są na tyle przewiewne, że nie potrzebna jest żadna klimatyzacja, czego początkowo się obawialiśmy. Oczywiście, na życzenie gości można dostać wiatrak, jednak w naszym odczuciu nie był on wcale potrzebny. Standardowe domki składają się z jednego dużego pokoju z łóżkiem małżeńskim i łazienki.



Dostępna jest wspólna kuchnia z lodówką w oddzielnym budynku. Domki mają bieżącą wodę i prąd. I właśnie za przyczyną energii elektrycznej przeżyliśmy zaskakującą przygodę. Każdy domek ma swój własny generator, który codziennie trzeba włączać, by się naładowały baterie. Dzięki temu wieczorem mamy światło i możemy naładować swoje laptopy i telefony – to wszystko w godzinach 18-22.
My daliśmy się uwieść tej wszechmocnej atmosferze zrelaksowania i nie zadbaliśmy o taki drobiazg. W konsekwencji przez pierwsze noce nie mieliśmy prądu. I to się nazywa.….„luzik”. Szczęśliwie właściciele byli przygotowani na takie sytuacje i dali nam zapasowe lampki zasilane akumulatorem. Chyba nie byliśmy pierwsi, którzy mieli takie przygody. 🙂
Niestety, ucieczka od cywilizacji nie jest w tym miejscu 100%. Na terenie kuchni i strefy lobby (przy kuchni) jest zasięg telefonii komórkowej, na dobitkę jest również zasięg Internetu mobilnego i darmowe WiFi. Cóż za rozczarowanie. 🙂 My jednak dzielnie znieśliśmy te pokusy i tylko w sprawach bloga zaglądaliśmy do sieci. Można było zapomnieć o bożym świecie i delektować się wspaniałą przyrodą i czasem spędzanym z rodzinką. 🙂


A teraz coś dla ciała – „jedzonko”! Gospodarze przygotowywali dla wszystkich gości pyszne posiłki. Oczywiście zgodnie ze swoimi przekonaniami robili je tylko z naturalnych, ekologicznych składników, które pochodziły z miejscowych upraw i od okolicznych dostawców. W swoim staraniu o czyste środowisko poszli nawet o krok dalej. Mogliby być wzorcowym ośrodkiem pokazywanym przez działaczy WWF. W celu ograniczenia generowania przez turystów nie ulegających biodegradacji śmieci, wodę, którą najczęściej kupujemy w plastikowych butelkach udostępniają gościom bez żadnych opłat. Można ją nabrać ze specjalnych baniaków. Super, że o tym pomyśleli! I co najważniejsze, nie zauważyłam na terenie ośrodka, ani na plaży żadnych śmieci. Naprawdę dbają tu o czystość i o harmonię z przyrodą. Spodobała nam się też bardzo fajna idea spotykania się wszystkich gości resortu przy jednym stole w czasie posiłku. Dzięki temu mieliśmy szansę na nawiązanie ciekawych znajomości. Także wieczorami spotykaliśmy się przy jednym stole, spożywaliśmy kolację, tańczyliśmy i śpiewaliśmy przy akompaniamencie gitary – czyli integracja pełną gębą.




Co robiliśmy?
Będąc w Arkadii… głównie plażowaliśmy. To do nas trochę niepodobne, jednak mając ze sobą trójkę dzieci, w tym 2-miesięcznego Ignasia, byliśmy trochę organizacyjnie ograniczeni. Nie mogliśmy pójść zbyt daleko do dżungli, bo wózkiem się nie dało, a po 20 minutach wędrówki z dzieckiem w chuście lekko się pociłam, to znaczy – aż ze mnie kapało. Inni goście poza plażowaniem penetrowali dżunglę lub wyruszali na Island Hopping, czyli zwiedzanie okolicznych wysepek połączonych z nurkowaniem. Plusem tego naszego uwięzienia było to, że naprawdę wypoczęliśmy. Maja i Filip całe dnie bawili się z innymi dziećmi na plaży, Ignaś dużo spał, więc mieliśmy czas na relaks z książką na hamaku. Takie chwile były nam naprawdę potrzebne.


Aby nie było, że tylko plaża i hamak, to spieszę z informacją, że nieopodal Arkadii, w dżungli (15 min wspinaczki w górę i dół) można podziwiać wiszący most i jego okolice. Tam wszyscy chętnie chodziliśmy. Most rozwieszony jest nad rzeką, w której mimo niewielkiej odległości od morza jest słodka woda. Z mostku można było skakać do wody, ale już sama przeprawa przez tę chybotliwą kładkę dawała spory dreszczyk emocji. Otoczenie dżungli, pięknie odbijająca się w wodzie zieleń spowodowały, że obraz, który się przed nami roztaczał był jak z bajki – dziki i porywający, jak z filmów przyrodniczych. Najchętniej spędzalibyśmy tam cały dzień. Tutaj nie sposób nie wspomnieć, że niedaleko ośrodka jest jeden z cudów świata, czyli Podziemna Rzeka, która jest najdłuższą podziemną rzeką. Byliśmy tam ostatniego dnia pobytu w Arkadii, więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ. Nie było opcji, by tę atrakcję ominąć.



Wrażenia
Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że trafiliśmy na Palawan. Miejsce bardzo spokojne, z piękną plażą, która była praktycznie tylko dla nas i naszych nowych przyjaciół. Odpoczynek w tak pięknym otoczeniu, z palmami kokosowymi nad głową, nad wodą, która była krystalicznie czysta, to to czego potrzebowaliśmy. Uwielbiamy takie dzikie zakątki, bez tłumów ludzi, więc miejsce było dla nas wręcz idealne.


Informacje dodatkowe
- Cena domku dwuosobowego z łazienką i tarasem orazz widokiem na morze: ok. 1670 PHP (120 zł/doba)
- Śniadanie – 150 PHP (10 zł)
- Obiad – 300 PHP (20 zł)
- Kolacja – 250 PHP (17 zł)
- Wycieczka do pobliskiej wioski przez dżunglę (także wiszący most) – 200 PHP (14 zł)
- Wycieczka do dżungli – 200-600 PHP (14-43 zł)
- Island Hopping – 660 PHP (47 zł)
- Małe SPA – masaż całego ciała – 300 PHP (20 zł)
- Można poprosić właścicieli o zrobienie zakupów spożywczych w Sabang (codziennie kursują łódki do Sabang, więc nie ma z tym problemu).
- Oprócz domków, jest też hostel i miejsce na rozbicie namiotu (namiot można wypożyczyć u nich z całym kompletem do spania).
- W Sabang nie ma bankomatu, więc gotówkę należy podjąć wcześniej, najbliżej w Puerto Princesa.
- Przepłynięcie łódką z Sabang do Arkadii w dwie strony: 490 PHP (35 zł).
- Jest możliwość wybudowania domku na własność.
- Więcej informacji znajdziecie TUTAJ.
- Nocleg możecie zarezerwować, m. in. TUTAJ.


4 komentarze
Paulina
A jakie ceny lotów i ogółem podróży bo sam pobyt widzę że nie kosztował zbyt wiele? pozdrawiam
Zalatana Rodzinka
Artykuł jest prawie gotowy z podanymi cenami całej podróży. Jednak mamy obecnie problem z laptopem więc proszę o cierpliwość.
Dominik
Jaka cena za noc w hostelu?
Zalatana Rodzinka
Ceny są różne, więc zalecam spytać się u źródła. 🙂