CHOROBY DZIECI W PODRÓŻY
Wyprawy z dziećmi to wyzwanie nie tylko logistyczne. Maluchy nawet w domowych pieleszach potrafią napędzić rodzicom strachu poprzez różne niespodziewane dolegliwości, a co dopiero w podróży na „koniec świata”.
Temat chorób dzieci na wyjeździe jest często podnoszony przez moich rozmówców. Dostaję wiele pytań, czy miałam jakieś krytyczne sytuacje zdrowotne, które dotknęły moje dzieci? Odpowiedź brzmi tak, ale być może to tylko moja emocjonalna ocena sytuacji. Niejedna mama powiedziałaby – nic się nie działo. Opisuję je więc poniżej, aby każdy mógł, bazując na moim doświadczeniu, ocenić sytuację i wyciągnąć wnioski dla siebie.
W ciągu 10 lat naszych wspólnych wyjazdów, dzieci chorowały trzy razy.
PIERWSZE CHORÓBSKO W PODRÓŻY
Pierwszy raz był dla mnie najbardziej traumatycznym przeżyciem. To była nasza pierwsza wspólna podróż do Egiptu – z ośmiomiesięczną Mają. Byliśmy młodzi, miałam wtedy 23 lata, Maciej 26. Pierwsze dziecko, można więc sobie wyobrazić, jak bardzo się na nie chuchało, a brak doświadczenia zastępowało nadopiekuńczością połączoną z panikowaniem nawet z błahego powodu.
W przedostatni dzień pobytu, córka zaczęła nagle bardzo gorączkować. Miała ponad 39 stopni. Wpadłam w panikę, bałam się, że dziecko umrze. Kulminacja złych objawów chorobowych nastąpiła wieczorem, co przy zawężających się możliwościach pomocy jeszcze bardziej mnie „rozstroiło”. Praprzyczyną tych niebotycznych emocji był brak pieniędzy na lekarza. Pod koniec wyprawy w portfelu zostało nam parę groszy, a niestety, nie mieliśmy wykupionego ubezpieczenia. Szczęśliwie, mieliśmy tam bliskiego przyjaciela Moodiego (Egipcjanina), który natychmiast załatwił wizytę u lekarza. Okazało się, że ta gorączka była z powodu ząbkowania… Lekarz dał nam od ręki lekarstwa. Następnego dnia, nie było po chorobie śladu… Od tamtej pory, ubezpieczenie zdrowotne zawsze jest wykupione. 😊
DRUGIE CHORÓBSKO
Drugi raz też był kłopot z Mają…
Było to na wyjeździe objazdowym (Kuba – Meksyk – USA). Maja zaczęła dość mocno kaszleć już w Meksyku. Oprócz tego, nie miała żadnych objawów chorobowych. Zdecydowałam się początkowo na wizytę w aptece. O dziwo, w aptece był też lekarz, który dobrał, zdawało się, odpowiednie leki. Czy taka porada lekarska jest dostępna w każdej aptece, nie mam pewności, może ktoś to potwierdzi? Niestety, po wizycie w meksykańskiej aptece zdrowie córki nie poprawiło się. Szczęśliwie właśnie wylatywaliśmy do Stanów. Liczyłam, że tam znajdę skuteczniejszą opiekę medyczną i nie zawiodłam się. Po przylocie, pojechaliśmy z Mają do szpitala w Miami.
Na wstępie niesamowite wrażenie zrobił sam szpital. Na korytarzach wystrój rodem z Disneylandu, co z pewnością pozytywnie działa na małych pacjentów.
Mi też spadł poziom stresu w takim przyjaznym miejscu. Jeśli do tego doda się masę nowoczesnego sprzętu, to powrót do zdrowia powinien nastąpić automatycznie. 😊 W bonusie Maja dostała specjalną obsługę. Przyjęła ją lekarka o polskich korzeniach (rodzice pochodzą z Łodzi). Nie trzeba było czekać w żadnych kolejkach, jak to jest w naszym kraju.
Wracając do tematu choroby Mai, szybko się okazało, że ma astmę. Kupiliśmy aparaturę wziewną i leki. Szczęśliwie, zaczęły od razu działać.
I tu chcę zwrócić uwagę na błąd popełniony przez nas przed wyjazdem. Wybraliśmy wtedy ubezpieczyciela, który miał zapis w umowie, że zwraca koszty dopiero po rozpatrzeniu. Czyli musiałam zapłacić niemałą sumę za badania i leki, a dopiero w Polsce otrzymałam pełny zwrot. Na dodatek dzwoniłam na własny koszt do biura obsługi klienta firmy asekuracyjnej, przez co rachunek telefoniczny wzrósł o 400zł. Oczywiście, firma nie pokryła kosztów rozmów telefonicznych. Od tamtej pory, wybieram ubezpieczyciela, która nie robi takich problemów i natychmiast pomaga w opłaceniu poniesionych kosztów. 😊
TRZECIE CHORÓBSKO
Trzeci i ostatni raz był problem z Mają i Filipem na Filipinach.
Filipiny to niezwykle barwny kraj z typową azjatycką uliczną gastronomią. W upalne dni bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się tam budki z napojami i lodem. Sok ze świeżych owoców na pokruszonym lodzie skusił między innymi i moje dzieci. Na skutki nie czekaliśmy zbyt długo. Wymioty i osłabienie zaczęły się już w nocy i trwały cały dzień, do wieczora.
Nawet nie trzeba się długo zastanawiać by znaleźć przyczynę tej „rewolucji”.
Od zawsze wpajaliśmy wszystkim i sami stosowaliśmy się do zasady, że w tropikalnych krajach pijemy tylko napoje butelkowane. Nawet zęby i buzię myliśmy tylko wodą z butelki. Piliśmy też zawsze napoje z lodówki, bez dodatku lodu. Nie wiem co mnie podkusiło, że kupiłam dzieciom te napoje z mnóstwem lodu. Mogę jedynie zwalić winę na zbyt silnie prażące słońce, które „wypaliło mi mózg”.
Od tej pory jeszcze ściślej dbam o higienę i radzę wszystkim iść za moim przykładem. 😊
Podsumowując i oceniając stosunek złych zdarzeń do ilości odbytych podróży, uważam, że z niedomaganiem u dzieci nie było chyba aż tak źle. Oprócz przerażenia podczas pierwszego wyjazdu do Egiptu, pozostałe przypadki nie były aż tak bardzo stresujące i ryzykowne.
Wprawdzie wszelkich przejawów złego samopoczucia dziecka w podróży nie wolno lekceważyć, ale nie należy też panikować. Przecież z chorobami musimy radzić sobie nawet w domu. Przy mniej groźnych schorzeniach idźmy do apteki. Najbardziej jednak polecam wziąć zapas leków z domu – spis znajdziecie TUTAJ. W groźniejszych przypadkach, szybko udajemy się do lekarza/szpitala. Poziom opieki w innych krajach jest często lepszy niż w Polsce, więc spokojnie można oddać się w ich ręce. Nawet w Dominikanie, która jest krajem raczej biednym, służba zdrowia spisuje się na medal. Z takiej pomocy skorzystaliśmy – ja i Maciek, ale nie będę się o tym rozpisywać, bo temat jest przecież związany z dziećmi.
Wszędzie na świecie ludzie korzystają z usług medycznych, więc jestem pewna, że i nas, podróżników, lekarze nie zostawią w potrzebie, czego wszystkim życzę. 😊
A czy mieliście jakieś niemiłe wspomnienia zdrowotne związane z dziećmi w czasie podróży?
Jak oceniacie służbę zdrowia za granicą?
Chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach!
Ps. Mam nadzieję, że po tym wpisie nie pomyślicie o nas jako o złych rodzicach. Wnioski wyciągnęliśmy! Myślę, że warto było poruszyć ten temat, by nikt nie popełnił tych co my, błędów. 😉 My na pewno ich nie powtórzymy!
Dodatkowa informacja:
Jeśli podróżujesz po Europie (kraje należące do UE), warto wyrobić bezpłatną kartę EKUZ. Więcej informacji znajdziesz TU.
11 komentarzy
Kasia
My z natury zawsze mieliśmy ubezpieczenie w podróży. I od zawsze liczyłam na to że się nie przyda. Jak na razie pierwszy i ostatni raz przydało się gdy byliśmy w Tajlandii i Kambodży. Nasza Malwinka (chyba miała 1,5 roku) dostała jakieś dziwne uczulenie. Do końca nie wiadomo było na co (być może na wodę z basenu). Na szczęście ubezpieczenie i ubezpieczyciel działał wzorowo – po kontakcie dostaliśmy info jaki szpital w Bangkoku nas przyjmie (Pan sprawdził nawet na jaki dworzec przyjedziemy pociągiem i wybrał szpital możliwie blisko). W szpitalu konsultacja i od razu leki. Wszystko skończyło się dobrze. A ja byłam pod wrażeniem jak wygląda służba medyczna w Tajlandii.
A, dodam jeszcze, że ja też jestem z tych ostrożnych – słodka woda w takich krajach zawsze na cenzurowanym – napoje bez lodu, woda tylko butelkowana, mycie zębów wodą z butelki. A basen, no jak odmówić dziecku basen gdy w hotelu jest…
Radosnych podróży życze i dużo zdrowia 🙂
Zalatana Rodzinka
Dziękuję! Szczęśliwie u Was skończyło się dobrze. A możesz napisać, z jakiej firmy było to ubezpieczenie?
Kasia
Compensa 🙂 Zawsze sie u nich ubezpieczamy 🙂
Olka
Wydaje mi się, że jak podrózuje się z dzieciakami, to podstawą powinno być wykupienie odpowiedniego ubezpieczenia. Jasne, nie zawsze one jakoś super działają i czasami trzeba się poużerać z ubezpieczycielem. Ale lepiej je mieć niż nie mieć. W szczególności, że maluchy mogą być dużo bardziej podatne na zmiany flory bakteryjnej, temperatury itd.
Zalatana Rodzinka
Tak, od tamtej pory ubezpieczenie zawsze mamy. 🙂
FOTO podróże BPE
Mogła bym tu epepeje napisać o chorobach …… generalnie po tym co doświadczyliśmy jestem przeciwna zabieraniu bardzo małych dzieci w egzotyczne kierunki …. ale dopóki się nic nie dzieje – człowiek nie zdaje sobie sprawy z pewnych rzeczy ……
Zalatana Rodzinka
Możesz coś więcej opowiedzieć o tych doświadczeniach? Ja jestem zdania, że wiele krajów mocno egzotycznych ma bardzo dobrą służbę zdrowia.
Renia i Mikołaj - Przekraczając Granice
Dobrze, że wszystkie zdrowotne przypadki zakończyły się dobrze. O tym jak ważne jest ubezpieczenie Mikołaj przekonał się w Maroko i raczej nie chciałby tego powtarzać 🙂
Zalatana Rodzinka
Bez ubezpieczenia nie ma co ryzykować! 🙂
Tomek
Ja to się zawsze najbardziej obawiam spraw dentystycznych w czasie wyjazdów 😀
Zalatana Rodzinka
Haha! No fakt! Wyrwaliby zęba i tyle. 😉