Holiday Inn Józefów, czyli pomysł na rodzinny weekend
Czekoladowym akcentem rozpoczęła nam się jesień. Link do naszej relacji z warsztatów w Manufakturze Czekolady znajdziecie TUTAJ. Choć pogoda zaprasza mieszczuchów na weekendowe wyprawy, my siedzimy w domu i podziwiamy przesyłane przez znajomych zdjęcia z cudownych miejsc. Wychwalamy celne uderzenia Sławka na polu golfowym w Tomaszkowie, gratulujemy odwagi Magdzie i jej dzieciom po pokonaniu ekstremalnie trudnej trasy w krościeńskim parku linowym. A naszym głównym powodem statecznego zachowania jest długo zapowiadany gość – Ignaś, który już wkrótce zawita w naszym domu.
Fot. Agnieszka Mocarska
Mąż powiedział, że pozostały nam jeszcze gry planszowe i rozwiązywanie zagadek. Maja obstawała za zagadkami, więc postanowiliśmy we dwie zadawać pytania z topografii Warszawy właśnie Maćkowi. Prawidłowość odpowiedzi sprawdzałyśmy oczywiście w Internecie. I w ten sposób dokonaliśmy wspólnie epokowego odkrycia. Nie musimy jechać do miejsc, którymi kusili nas Magda i Sławek. Zaledwie 4 km od naszego domu jest hotel Holiday Inn Józefów, a w nim cała moc niespodzianek. Prawdę mówiąc, warszawskie hotele kojarzyły mi się z ofertą raczej mało rekreacyjną. Najwyżej klaustrofobiczny basen, siłownia i małe SPA. Z tego co wyczytaliśmy w Internecie hotel w podwarszawskim Józefowie prezentował się zgoła inaczej. Postanowiliśmy to sprawdzić. „Na przeszpiegi” zostałyśmy wydelegowane we dwie – ja i Maja. Do towarzystwa zaprosiłyśmy nasze sąsiadki – przyjaciółkę Mai i jej mamę. Prawdziwy babski wypad.
Spis treści
Gdzie to jest?
Hotel Holiday Inn Józefów znajduje się w miejscowości Józefów, zaledwie cztery kilometry od wschodniej granicy Warszawy. Obiekt położony jest na malowniczym terenie, blisko rzeki Świder niedaleko Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Bliskość natury i cisza panująca wokół są bardzo zachęcające, głównie dla rodzin z dziećmi.
Adres: ul. Telimeny 1, Józefów / k. Warszawy
Dla osób, które nie mają samochodu, jest możliwość dojazdu pociągiem SKM do stacji Świder (z Warszawa Śródmieście do stacji Świder – 39 minut), a potem trzeba przejść się spacerkiem około 15 minut. Nie jest to daleko i każdy kto by chciał atrakcyjnie spędzić czas, może dotrzeć tam bez problemu.
Efekt babskiego zwiadu
Wypad podzieliłyśmy na dwa dni. Pierwszego dnia zdecydowałyśmy się na minigolfa i basen. Drugiego dnia dołączyli do nas panowie (tatusiowie dziewczynek), którzy zachęceni dobrymi wiadomościami z Józefowa postanowili osobiście wypróbować atrakcje proponowane w tym odkrywanym przez nas hotelu. 🙂
MINIGOLF
Zwiad w tajemniczym hotelu zaczęłyśmy od minigolfa. Kompleks do tej gry posiada 18 torów o zróżnicowanej trudności. Od razu rzuca się w oko niesamowita aranżacja obiektu. Kolorowe, fantazyjne przeszkody – nastawiają pozytywnie do tego miejsca nie tylko dzieci. Dzięki takiej charakterystyce gra jest niezwykle urozmaicona, a „zdobycie” dołka na kolejnym stanowisku to nowe, emocjonujące wyzwanie dla każdego gracza. Mnie zaskoczyła nie tylko aranżacja tego kompleksu. Nie przypuszczałam, że będzie tu aż 18 stanowisk, czyli ilość wymagana do zachowania standardów tej gry przez Światową Federację Minigolfa. Przypuszczam, że niewiele jest takich miejsc w naszym kraju.
Grę rozpoczęłyśmy z wielkim animuszem, którego nie zgasiły nieporadne próby trafienia do dołka na pierwszym stanowisku. Na szczęście początkowe tory nie są aż tak bardzo wymagające. Po pierwszych doświadczeniach czułyśmy się już jak wytrawne zawodniczki. Schody zaczęły się w połowie gry i o dziwo – to dziewczynki radziły sobie najlepiej. Zabawa była bardzo wciągająca i nieraz miałyśmy powód do śmiechu. I co najważniejsze, każda z nas wygrała któryś punkt z dołkiem. Przed rozpoczęciem zabawy miałam małe obawy, czy dziewczynkom spodoba się taka aktywność, bo przecież wymaga ona pewnego skupienia, spokoju i opanowania. Znając ich żywiołowość nie wiedziałam, czy zdołają tam wytrwać. Rzeczywistość bardzo mnie zaskoczyła, bo panienki były wręcz zachwycone tą zabawą i doszło nawet do rozmowy na temat ewentualnych dodatkowych zajęć udoskonalających grę w minigolfa. Tak więc wszystkie wyszłyśmy stamtąd zadowolone ze swoich sukcesów. A ja nie byłabym sobą by nie polecić tego miejsca mojej rodzinie i znajomym. Oczywiście zaraz zadzwoniłam do męża informując go o odkryciu. Potem „wisiałam” jeszcze dłuższą chwilę na telefonie opowiadając o golfie najbliższym koleżankom. Nawet moim rodzicom „kazałam” zarezerwować czas na weekendowe rodzinne spotkanie w Józefowie. Już widzę ich zdziwione miny, gdy zamiast nudnego spaceru dostaną pakiet ruchu na świeżym powietrzu i zabawy z wnuczką, a to wszystko przyprawione emocjami, współzawodnictwem i uśmiechem Mai. O utrwalaniu więzi rodzinnych w pięknych okolicznościach przyrody nie wspomnę. 🙂
Nie omieszkałam zadzwonić również do Sławka, bo tuż obok dostrzegłam pole do „dużego” golfa. Dla Sławka nie było to zaskoczenie. Od razu dostałam propozycję wspólnej gry. Z oczywistych względów odłożyliśmy nasze spotkanie w Józefowie do lata, a ja wiosną, cichaczem wybiorę się na kurs golfa dla początkujących. Taką ofertę dla gości ma też mój ulubiony warszawski hotel.
Dodatkowe informacje:
Cennik godzinnej gry (sprzęt w cenie):
24 zł. – osoba dorosła
18 zł. – studenci do 26 roku życia
12 zł. – dzieci i młodzież do 18 roku życia
18 zł. – seniorzy od 50 roku życia
BASEN
Po minigolfie przyszedł czas na relaks w basenie. W kompleksie wodnym miałyśmy do dyspozycji poza basenem także jacuzzi, bicze wodne oraz sauny (suchą i parową). Pisałam na początku, że w hotelach spodziewam się jedynie małych oczek wodnych szumnie nazywanych basenami. Hotel Holiday Inn Józefów zupełnie zburzył te wyobrażenie. Wprawdzie basen nie miał wymiarów olimpijskich, ale był na tyle duży, by można było swobodnie w nim popływać i to w otoczeniu pięknych drzew, które prawie ocierały się o panoramiczną szybę basenu.
Jeśli do tego dodamy tryskające gejzery wodne, to pobyt na basenie można zaliczyć jako relaks z atrakcjami. Tych niespodzianek było jeszcze sporo. Najbardziej zaskoczyły mnie nowe technologie, których wcześniej nawet za granicą nie spotkałam. Piszę tu o specjalnych sensorycznych ekranach, dzięki którym samemu można uruchomić wybrane bicze wodne.
Korzystając z basenu można również rozruszać się w małej siłowni, która na moje oko jest całkiem sensownie wyposażona. Zauważyłam również ofertę, z której nie sposób nie skorzystać. To aqua fitness dla dorosłych. Treningi z wykwalifikowaną instruktorką, która zajmuje się również specjalistycznymi ćwiczeniami z kobietami w ciąży i po porodzie. To coś dla mnie.
Dziewczynki na basenie bawiły się świetnie. Jak to dzieci, urządzały sobie wyścigi oraz nurkowe zabawy. My, mamy, poza pilnowaniem i podziwianiem poczynań naszych córek oddawałyśmy się głównie kąpielom w jacuzzi i innym podwodnym masażom. Akurat zbiegło się to z naszymi bólami pleców (chyba przemęczone jesteśmy… 🙂 ), więc miałyśmy okazję trochę go uśmierzyć.
Dodatkowe informacje:
- Brak możliwości skoków na główkę;
- Głębokość basenu to max 1.50 metra;
- Godziny otwarcia:
pon. – pt. 6:30 – 23:00
sob. 7:30 – 22:00
ndz. 7:30 – 21:00
- Ceny (basen+sauny):
50 zł – jednorazowe wejście
250 zł – karnet miesięczny (bez ograniczeń)
50% zniżki dla dzieci poniżej 16 roku życia (pod opieką osoby dorosłej)
- Więcej informacji na temat cen znajdziecie -> tutaj.
Podsumowując, opłacalne jest wykupienie karnetu, aniżeli płacenie jednorazowo.
PARK LINOWY
Na końcu została najfajniejsza dla dzieci atrakcja – wspinaczka w parku linowym. Tym razem miały one szansę spędzić ten czas z tatusiami, a my, mamy i mały Filipek byliśmy obserwatorami ich poczynań. 🙂
Jest to największy na Mazowszu park linowy, który posiada 100 przeszkód na 1211 metrach tras. Najdłuższa, a zarazem dostępna na najtrudniejszej trasie tyrolka, zaczyna się 9 metrów nad ziemią i ma aż 120 metrów długości. Obiekt posiada trasy zarówno dla dzieci jak i dorosłych: Bambino, Grande, Parole, Extrema.
Żeby skorzystać z dziecięcej trasy Bambino trzeba wykazać się minimum 125 cm wzrostu. Na pozostałe trasy zielone światło dostają tylko ci „alpiniści”, którzy osiągnęli minimum 150 cm wzrostu.
Teraz trochę od nas… 🙂
Jadąc do parku linowego, troszkę obawialiśmy się jak sobie dziewczynki poradzą (wiek: 8 lat). Wiedzieliśmy, że ledwo osiągały minimalną granicę wzrostu, aby wejść na trasę Bambino. Nasze krasnale musiały przecież przepinać karabinki na linach asekuracyjnych. Szczęśliwie się wszystko udało, ale warunkiem było wejście dwóch opiekunów, do każdego dziecka jedna osoba dorosła. Dzieciom bardzo się spodobała ta zabawa i chciały jeszcze raz przejść całą trasę. Najbardziej spodobały się im zjazdy minityrolką, choć i spacer po linie wywołał niemałe emocje. 🙂 Za najłatwiejszą przeszkodę uznały spacer po siatce, choć miny jakie w tym czasie miały, świadczyły o zgoła innym wrażeniu. Przejście całej trasy zajęło im około 45 minut. Jednak z rozmowy z nimi wynikło, że miały wrażenie wręcz sprinterskiego przejścia. Twierdziły, że to trwało raptem parę minut. Jednak na następny raz będę musiała przygotować dzieciom małe dyplomy, bo po cichu tego oczekiwały, a w tym parku linowym nie honoruje się w ten sposób najmłodszych alpinistów – szkoda. 🙂 W sumie były bardzo szczęśliwe i dopytywały się od razu, kiedy przyjedziemy tu następnym razem.
Po ochłonięciu, tatusiowie zdecydowali się wejść jeszcze na najtrudniejszą trasę – Extrema. Tutaj to już żartów nie było. Liny były na wysokości 9-10 metrów i wymagały niezłej kondycji fizycznej. Zajęło im to mniej czasu niż przejście z dziećmi po trasie Bambino, bo zaledwie 35 minut. Jednak w tak krótkim czasie zdążyli się mocno spocić przy niskiej temperaturze powietrza, a ręce mieli napuchnięte i czerwone. Mimo wielkiego zmęczenia, braku czucia w rękach i zakwasów następnego dnia na całym ciele, byli bardzo zadowoleni i wyrażali ochotę ponownego przyjazdu do parku, jednak dopiero po… zniknięciu nabytych dolegliwości. 🙂 Maciek z nieukrywaną ekscytacją do tej pory rozpamiętuje przejście przez zapierające dech w piersiach kładki, które na tej wysokości wydały mu się przeszkodą o największym stopniu trudności. Argumentował, że to przecież był jesienny poranek, a wszechobecna wilgoć o tej porze roku sprawiała, że nie czuł się pewnie na drewnianych, gładkich belkach. Jedynie świadomość dobrze zapiętej asekuracji dodawała mu odwagi. Również przejście po trapezach wywarło na nim duże wrażenie. Nie przypuszczał, że właśnie na tej przeszkodzie będzie najbardziej wdzięczny za sprawną asekurację. Teraz, gdy ma pierwszą próbę za sobą, odgraża się, że następne wejście na trasę Ekstrema zapętli i zrobi ją dwa razy. Wiem, że lubi wyzwania, ale na szczęście w tym parku taka opcja jest na razie nieosiągalna.
Dodatkowe informacje:
- Cennik dla osób indywidualnych:
BAMBINO: 25 zł. / przejście
PAROLE: 35 zł. / przejście
GRANDE: 45 zł. / przejście
EXTREMA: 60 zł. / przejście
BILET RODZINNY (2 os. dorosłe + 2 dzieci do lat 12): 140 zł.
ZJAZD TYROLSKI, czyli wejście drabinką speleo na wysokość 10 m i zjazd o długości 120 m – 25 zł. / zjazd.
- Istnieje możliwość otwarcia Parku w innych terminach dla grup od 10 osób.
- Obecnie, kiedy robi się szybko ciemno, ostatnie wejście do parku następuje o godzinie 16, jednak najlepiej byłoby telefonicznie upewnić się, czy na pewno obiekt jest dostępny (zmiany warunków pogodowych mogą zniweczyć plany wejścia).
- Instruktorzy pomagają nałożyć sprzęt, dopasowują kaski i pokazują na linach przeznaczonych do szkolenia wszystkie zasady bezpieczeństwa. Ważna informacja: instruktorzy nie wchodzą wraz z uczestnikami na liny, więc trzeba liczyć na siebie. Jedynie w sytuacjach problematycznych, można byłoby liczyć na ich wsparcie.
- Bardzo istotnym z mojego punktu widzenia elementem tej zabawy jest bezpieczeństwo. Widać, że trasy nie są wyeksploatowane, a oprzyrządowanie asekuracyjne jest w dobrym stanie. Instruktorzy bardzo dokładnie objaśniają zasady poruszania się i bezpieczeństwa co na pewno przynosi efekt w powrotach spragnionych przygód gości.
Po całej zabawie w parku linowym dziewczyny poszły ochłonąć na trampoliny i pobliski plac zabaw, gdzie mały Filipek bawił się w najlepsze przez cały czas w mini ciuchci. 🙂
Podsumowując wszystkie atrakcje, ciężko nam stwierdzić co było najfajniejsze. Z rozmowy z dziewczynkami wynikało, że miały ten sam problem – nie umiały określić co sprawiało im największą frajdę. Każda atrakcja była inna, dawała im radość i nowe doznania, a także doświadczenie. Dla nas dorosłych, oprócz świetnej zabawy, była okazją do spędzenia fantastycznego czasu z rodziną i przyjaciółmi. Było nam szkoda, że to już koniec naszych atrakcji w tym miejscu, ale myślę, że jeszcze nieraz tutaj zawitamy, oczywiście w tym samym składzie! 🙂 (coś mi mało…) Wówczas zaplanujemy również odwiedziny w hotelowej restauracji, o której wiele dobrego od znajomych i nieznajomych usłyszałam. Szczególnie kusząco zapowiada się niedzielny brunch w formie bufetu. Dla moich żarłoków to będzie raj na ziemi. .
Hotel Holiday Inn Józefów skradł nasze serca. Z czystym sumieniem mogę wszystkim go polecić.
4 komentarze
Ania | Podróże w Naturze
Haha 🙂 Znane nam miejsce, ktoś z naszej rodziny tam pracował i nawet poprawiny wesela we wrześniu tam były. Jako “nieweselni” najbardziej podjaraliśmy się oczywiście tym parkiem linowym! <3 Kocham łazić po drzewach! 🙂 Także to coś nie tylko dla dzieci, ale i dla dużych dzieci! 😀
Zalatana Rodzinka
Tak, zazdrościłam im tej frajdy. Ja niestety mam lęk wysokości i mimo próby, musiałam zejść.
Patryk Zieliński
Każda okazja aby trochę odpocząć jest dobra. Zyczę Wam jak najwięcej takich weekendów!
Zalatana Rodzinka
Dziękuję. Ostatnio to nawet i w tygodniu zapewniamy sobie podobne atrakcje. 🙂